Każda choroba jest ciężka, jaka by nie była, choroba to choroba! Gdy otrzymujesz diagnozę świat staje w miejscu. Masz wrażenie, że wszystko dzieje się obok Ciebie, że to Ciebie nie dotyczy. Natłok informacji sprawia, że nie wiesz co myśleć, nie wiesz jakie pytania zadawać. W oczach łzy, w gardle gula... i jak tu cokolwiek powiedzieć, jak o coś zapytać? Dopiero po jakimś czasie dociera do Ciebie, że to jednak rak!!! I wtedy tysiące pytań!... Ja swoje spisywałam :) Nie wszyscy jednak dają sobie z tym radę. Zaczynają widzieć wszystko w ciemnych barwach, piszą w myślach czarny scenariusz, blokują się, wycofują z życia. Ich nastawienie powoduje, że wszyscy wokół nich są smutni, przygnębieni... A najgorsze jest to, że myślą o tym co będzie a nie o tym co jest. I to ich niszczy, to najlepsze środowisko dla tego wrednego skorupiaka!
Wiem, że ktoś może powiedzieć "Łatwo Ci mówić, nie wszyscy są silni i twardzi". To prawda, ale każdy może się uśmiechnąć i pomyśleć, że mimo wszystko coś dobrego się dzieje. Ja tak do tego podeszłam i wiem, że dzięki temu wygrałam.
Ktoś mi powiedział "Śmiech to najlepsze lekarstwo a pozytywne nastawienie to połowa sukcesu" i to prawda! Bo przecież trzeba znaleźć coś pozytywnego w tych dniach i miesiącach. I tak w każdej nowej sytuacji, w każdym nowym etapie leczenia próbowałam dostrzec plusy. I się znalazły :) Oto one...
1. Operacja- 10-cio dniowy pobyt w szpitalu, 13 szwów, 3 rurki wystające z ciała! I gdzie tu plus? Po pierwsze skorupiak został wyrzucony z mojego ciała, po drugie dieta! Przecież każda z nas zaczynała kiedyś dietę i jak się to skończyło? Najczęściej tym, że byłyśmy głodne a dieta szybciej się kończyła niż ją zaczynałyśmy! Tu dieta jest ważna, unikamy cukru (słodycze odstawiamy w kąt, chipsy i wrapy też), na obiad warzywka, wszystko lekkostrawne. Plus? Plus :)
2. Chemioterapia- niestety więcej minusów niż plusów! :( swoje trzeba przeżyć i odchorować, niestety... nie zawsze było tak kolorowo :( A plusy? Dieta ciąg dalszy, dochodzą świeże soki, ciemnie mięsko zastępujemy rybkami, jemy (jeśli możemy jeść) kasze. Każdy dietetyk byłby z nas dumny, a waga leci :). Chemioterapia to niestety też utrata włosów, ale tu też coś pozytywnego. Włosy odrastają, są ładniejsze, grubsze i nowe, nowiuśkie. Moje włosy wypadły w lutym ( było mi zimno), ale teraz gdy odrastają są idealne na letnia aurę pogodową. I jaka oszczędność szamponu... a poza tym wystarczy przetrzeć raz i są suche :) Najlepszą częścią tego etapu leczenia było brak depilacji. Nóżki gładziutkie jak nigdy a do tego nikt nie krzyczał, że podebram maszynkę!
3.Radioterapia- cały czas dieta, zdrowe jedzonko, waga leci w dół, tylko trzeba uważać, żeby nie poleciała za bardzo. A jeżeli ktoś zastanawiał się kiedyś nad wykonaniem tatuażu to teraz ma szansę być wytatuowany że hoho... i to za darmo :) niestety wizja lekarza radiologa nie jest taka jak nasza i jedyne wzory jakie są w jego ofercie to krzyżyki i kreski. Zbyt ciekawe nie jest :)
Znalazłam jeszcze plusy ogólne, czyli: Wszystkie pobyty szpitalne i czas zwolnienia wykorzystałam na uzupełnienie zaległości w literaturze, obejrzałam tysiące filmów i dokumentów, na które normalnie pewnie nie miałabym czasu. A najważniejsze! Wyspałam się za wszystkie czasy. Należę do osób śpiącolubnych, ale w czasie choroby chyba byłam mistrzem :)
Niestety są też chwile gorsze i jeżeli czujesz, że musisz się wypłakać to proszę bardzo, płacz! Ponarzekaj, a później "powstań, popraw koronę i uśmiechaj się do życia" Szukaj plusów a zobaczysz, że łatwiej zniesiesz chorobę a Twoi najbliżsi będą spokojni. Oni czerpią siłę od nas. To działa, sposób sprawdzony i przetestowany, 100% sukcesu :)
Buziaki
Anka